Ostatni przystanek w naszej podróży poprzez świat świeżych superbohaterskich filmów pełnometrażowych. Batman – początek (2005), Mroczny Rycerz (2008) i Mroczny Rycerz powstaje (2012).
Film Nolana z 2005 był pierwszym pełnometrażowym filmem superbohaterskim jaki oglądałem – jakieś 3 od 4 lat temu w przerwach pomiędzy reklamami. Przypominając sobie przypadkiem jak duże zrobił na mnie wrażenie, postanowiłem gdzieś z początkiem tego roku obejrzeć jego dwie kontynuacje. I tak też zaczęły się moje tytułowe poszukiwania, które targały mną po różnych uniwersach.
Tak samo jak w przypadku Marverowego milionera, omówię przygody Bruce-a Wayne-a za jednym zamachem, bo tak samo jak w tamtym przypadku, uważam tę trylogię za jedno jednolite dzieło, jeśli nie liczyć faktu że stawiam film pierwszy i ostatni, troszkę ponad drugim.
Do rzeczy:
Batman jest twardy, bezkompromisowy, silny i zręczny – swoich zdolności nie zawdzięcza jednak eksperymentom genetycznym, boskiemu pochodzeniu czy gadającemu pancerzowi. Zawdzięcza je długim godzinom poświęconym trenowaniu różnorodnych technik walki. Potrafi robić rzeczy spektakularne. Zawdzięcza to jednak technice, która jest jednocześnie na nie nazbyt przesadzonym poziomie. Nie uświadczymy tu rzeczy przywodzących na myśl gatunek science-fiction czy odkrywania nowych pierwiastów. Ma charakterystyczny kostium – ale to tylko pancerz, nie gada, nie jest nawet nazbyt naszpikowany elektroniką – po prostu chroni i ładnie wygląda.
Bohater w Gotham City. Nie ratuje całego świata, tylko jedno konkretne stworzone na jego potrzeby miasto. Nie mamy więc powodu dziwić się że akcja dzieje się właśnie w nim, bo generalnie o jego ochronę w tym wszystkim chodzi. Protagonista jest także śmiertelny i może doznać obrażeń. Bliscy Batmana i pozostali główni bohaterowie nie mają immunitetu. Zdążenie w ostatniej chwili, jest tu tak samo realne jak spóźnienie się o kilka sekund. Prawo szczęśliwego zakończenia nie obowiązuje.
I to wszystko złożone do kupy sprawia że… jest prawdziwy. Jesteśmy w stanie uwierzyć w to co się dzieje na ekranie. Dzięki temu kiedy Batman jedzie przez miasto nie da się tego zignorować – nie wspominając nawet o scenach walki. Także dzięki temu film potrafi przejąć i zaangażować emocjonalnie. Okraszenie tego wspaniałą muzyką, tworzy piękny i niezapomniany klimat.
Prawdziwego Superbohatera każdy będzie mieć swoją definicję. Zapewne najbliższa prawdy jest ta, że prawdziwego superbohatera nie ma. Dla mnie prawdziwym superbohaterem, jest bohater prawdziwy. Taki przedstawiony w sposób realny i dokonujący realnych bohaterskich czynów, nie szukający splendoru i chwały. Taki który przekona mnie do innych superbohaterskich filmów i po kilkunastu godzinach seansów, doprowadzi do konsensusu że się do niego nie umywają. Taki Batman Nolana. Taki jedyny film superbohaterski o którym można powiedzieć że może być skierowany do ludzi starszych a zarazem rzucający dobre światło na cały gatunek.
Jak się pewnie słusznie domyślacie, to koniec naszej przygody z kinem superbohaterskim. Wielka szkoda że tak wiele filmów mnie zawiodło i że to wszystko okazało się w lwiej większości takie płytkie, naiwne i nieciekawe. Poza Batmanami, w zasadzie tylko Supermen mnie nie zawiódł, (choć do Mrocznego Rycerza nadal mu wiele brakuje). Nie wiem czy obejrzę jeszcze coś z tego gatunku. Marvela za pewne już kijem nie tknę, a innych filmów z Batmanem strasznie się boję oglądać. A co – jeśli opisana dziś trylogia, nie jest tylko rodzynkiem wśród najnowszych filmów, ale rodzynkiem w ogóle, i komiksowy batman jest takim samym przereklamowanym kiczem jak Iron Man? Cóż. Taki efekt obejrzenia pod rząd kilku niezbyt udanych filmów – nieufność do gatunku.
Jedno jest jednak pewne, Batman – początek (2005), Mroczny Rycerz (2008) i Mroczny Rycerz powstaje (2012) – obejrzę zapewne jeszcze nie raz i nie dwa. Szczególnie że złapałem pierwszy z nich za 9,80 na straganie w Białogórze. Z czasopismem mogłem go dostać za 9,99 bo to pierwszy numer cyklu, ale zakup i tak zaliczam do bardzo udanych. Szkoda że nie mieli dwójki – chociaż nie dziwię się, bo to film który zszedł by w każdym nakładzie.
Tyle. Pisać mi komentarze dotyczące całej serii. Nori, Bard – otrzymują nawet do tego imienne zaproszenia. Grodek i Carbon Fett zresztą też. ;)
Batman jest najbardziej realistyczny przez co jest materiałem na bohatera ale nie każdy takiego chciałby obejrzeć. Jeśli zapytasz dziecko lub kogoś z czym ci się kojarzy to zapewne usłyszysz: supermoce, pelerynka oraz obcisłe trykoty. Dla niektórych filmy z superbohaterami będą wymagały mnóstwo akcji, supermocy i dobrego zakończenia. Lubię Batmana choć zawsze wolałem Marvela bo według mojej opinii miał lepiej zarysowanych bohaterów, a DC miał lepszych antagonistów. Spodziewałem się, że obejrzysz więcej filmów Marvela i DC, ale nie będę marudzić.
PS: Polecam Batmany Tima Burtona pomimo, że nie są realistyczne to jest to swego czasu seria kultowa. I jednocześnie odradzam Batman i Robin bo jest to film kompletnie schrzaniony przez Schumachera.
Toś się wysilił.
A gdzie trylogia „Spider-Man” Raimiego (2002, 2004, 2007), trylogia „X-Men” (2000, 2003, 2006), „Hulk” Anga Lee (2003), filmy o „Hellboyu” (2004, 2008), dwie części „Fantastycznej Czwórki” (2005, 2007), „Superman: Powrót” (2006), „The Incredible Hulk” (2008), „X-Men Geneza: Wolverine” (2009), „Kick-Ass” (2010), „Green Lantern” (2011), „Kapitan Ameryka” (2011), „X-Men: Pierwsza klasa” (2011), „Niesamowity Spider-Man” (2012)?
Jeżeli chcesz podsumować gatunek, to powinieneś to zrobić sumiennie, warto by było sięgnąć również do starszych filmów i zobaczyć, jak się rodził („Batman zbawia świat”, „Superman” z Reevem, „Batman” Burtona).
„Mroczny Rycerz powstaje” to ubiegłoroczny film. ;)
Batman Nolana nie jest realistyczny, realistyczna jest jedynie stylistyka, bo tak się reżyserowi bardziej podobało. Facet przebrany za nietoperza zostałby skuty przy pierwszej możliwej okazji, o ile nie zabiłby podczas ucieczki przed policjantami. To, że świat przedstawiony wygląda jak prawdziwy, nie znaczy, że wydarzenia mające w nim miejsce mogłyby zaistnieć w rzeczywistości.
O to właśnie chodzi w tym gatunku – historie z superbohaterami nie są realistyczne i nie mają takie być. Czy ktoś w starożytnej Grecji negował sens istnienia mitów heroicznych? Nie, bo po prostu dobrze się słuchało o Heraklesie, który walczył z potworami. Tak samo jest z superherosami – ich historie to opowieści o NIEZWYKŁYCH ludziach zwalczających NIEZWYKŁE zagrożenia za pomocą NIEZWYKŁYCH umiejętności. Jak widać, nie rozumiesz tego. Nie musisz tego lubić, więc ja z kolei nie rozumem, dlaczego zmarnowałeś tyle czasu na oglądanie tych wszystkich filmów. Żeby pohejtować?
To że świat przedstawiony wygląda na prawdziwy i ma ustalone jasno realia i ograniczenia jest niezbędne do dobrego wczucia się w film.
Trzeba postawić wyraźny znak nierówności pomiędzy rzeczą niezwykłą a nierealistyczną. Kiedy ktoś wdrapie się na 20 metrowe drzewo iglaste, wejdzie przez okno na trzecim piętrze bez użycia drabiny/liny/itp. albo ubierze się w niezwykle wytrzymały pancerz – to jest to niezwykłe – czyli cholernie trudne do osiągnięcia ale osiągalne. Kiedy rzuci samochodem, będą mu wystawać z rąk tytanowe ostrza i odkryje nowy pierwiastek w warunkach domowych, podczas gdy nad takim rzeczą wykwalifikowani naukowcy poświęcają całe życie – to jest to nierealistyczne – czyli całkowicie niemożliwe do osiągnięcia.
No i ponownie: psująca zabawę zasada Happy Endu. Nic tak człowieka nie wk*wia jak wymyślenie czegoś żeby bohater który zginął/jest o krok od śmierci, jednak nie zginął.
Trochę taka różnica jak między Grą o Tron a Opowieściami z Narni – może krzywdzące dla Opowieści porównanie (z Iron Manem) ale trudno. W dobrym poważnym filmie adresowanym do starszego odbiorcy immunitety nie istnieją. Nawet taki Wiedźmin pomimo swojego wyjątkowego szczęścia w końcu ginie (a przynajmniej mam taką nadzieję bo nic tak człowieka nie…). Idealizacja świata jest niepotrzebna, a niestety ciągle do niej dążymy: W starszej wersji czerwonego kapturka, wilk pożerał i babcię i dziewczynkę i na tym bajka się kończyła. To była lepsza wersja i powinni ją drukować w książeczkach dla dzieci. Prawda jest taka że każda ludzka historia kończy się źle – śmiercią i nie da się od tego uciec, przetrwać możemy jedynie w pamięci żyjących. Czemu więc robić z filmu sielankę i stawiając bohatera w zagrażającej życiu sytuacji pozwolić mu przeżyć? Nie wystarczy już tego że nie pozwalamy mu się zadławić jedząc śniadanie czy dostać rozwolnienia podczas skakania po dachach? hmm?
Gdzie masz sztywno, jasno i klarownie przedstawione realia w świecie Geralta? Gdzie masz takie coś w czymkolwiek od Sapkowskiego? Dla jego prozy charakterystyczne jest to, że nagle i niespodziewanie z ciemności wyłania się jakiś stwór i przysiada się do ogniska, przy którym siedzi Zawisza Czarny i Reinmar z Bielawy. I najzwyczajniej w świecie dołącza do trwającej konwersacji.
Podajesz przykład wiedźmina w kontekście umieralności bohaterów, ale przykład ten nie broni się, jeśli chodzi o świat przedstawiony.
Zresztą Sapkowski pisze powieści przygodowe, w których przedstawia bohaterów, w wywiadach wręcz zarzeka się, że nie opisuje świata (a co za tym idzie rządzących nim praw).
Z kolei Martin pisze raczej coś na kształt political fiction dziejącego się w wymyślonym przez niego świecie (podobno pomysł na „Pieśń Lodu i Ognia” wziął się z próby rozpisania Wojny Dwóch Róż na własną rękę, tezę tę potwierdzają nazwiska dwóch głównych rodów – Starków i Lannisterów, będących odpowiednikami Yorków i Lancasterów).
Są to więc dwa odmienne podgatunki fantasy, porównywanie ich nie ma większego sensu. Można tylko powiedzieć, że coś się lubi bardziej, ale nie wolno uzurpować sobie prawa do narzucania własnego zdania innym.
„Opowieści z Narnii” były pisane ponad pół wieku temu, gdy fantasy było w powijakach i jest to literatura dziecięca, baśń niemalże. „Hobbit” nie będzie dobrym kontrargumentem – z postaci, które w nim umierają, tak naprawdę liczy się tylko Thorin, którego z kolei trudno uznać za pozytywnego bohatera, biorąc pod uwagę jego chciwość i ksenofobię.
Idąc tropem immunitetów, jak to określiłeś – SPOILER ODNOŚNIE ZAKOŃCZENIA FILMU „MROCZNY RYCERZ POWSTAJE” jakim cudem Bruce Wayne przeżył wybuch bomby atomowej? Miał w swoim latadle (notabene „bardzo realistycznym”) lodówkę? Szczęśliwe zakończenie – na stare lata porzucił obowiązki Batmana i siedzi sobie w kawiarni we włoskim, o ile mnie pamięć nie myli, miasteczku. Strzeliłeś sobie w stopę argumentem o immunitetach, gdyż takowy występuje w gloryfikowanej przez Ciebie w tym wpisie serii.
Powtórzę się – gatunek superhero, będący reinterpretacją mitu heroicznego (notabene istniejącego nie tylko w antycznej Grecji), powstał po to, by opowiadać historie, które zaciekawią pewną grupę odbiorców. Pierwotnie były to opowiastki dla dzieci, które z czasem wyewoluowały w medium mogące zainteresować również inne grupy wiekowe.
Co do „niezwykłe” i „nierealistyczne” – czepianie się słówek. W komiksach z nurtu superhero, a przynajmniej większości z nich, chodzi o pokazanie czegoś, co raczej nie wydarzy się w rzeczywistości i to miałem na myśli. Wynika to z tego, że gatunek superhero powstał wskutek zmiksowania różnych składników – fantastyki, kryminału, horroru etc.
„To że świat przedstawiony wygląda na prawdziwy i ma ustalone jasno realia i ograniczenia jest niezbędne do dobrego wczucia się w film.”
To Twoje zdanie, niektórzy wolą, żeby coś było nie do końca wytłumaczone. Choć tłumaczy to po części Twoją opinię o Batmanach Nolana, w których mnóstwo jest ekspozycji i wyjaśniania, dlaczego i skąd Wayne sprowadza poszczególne gadżety i elementy kostiumu.
Ja jestem w stanie uwierzyć w to, że w świecie przedstawionym w filmowym uniwersum Marvela istnieje Tony Stark, który, wykorzystując swój geniusz, tworzy zbroję Iron Mana, że żydowscy naukowcy po ucieczce z Niemiec stworzyli Amerykanom superżołnierza, że w alternatywnym do przedstawionego w filmie wymiarze mieszkają istoty pokroju Thora, gotów jestem uwierzyć w to, że w wyniku wypadku w laboratorium narodził się Hulk.
Tak samo jak potrafię uwierzyć, że w opisywanym przez Tolkiena świecie obok ludzi żyli elfowie, krasnoludowie i hobbici. O to chodzi w opisywaniu wydarzeń fikcyjnych i fantastycznych, wymyślić takie, żeby znalazł się ktoś, kto powie, że mu się to podoba.
Możesz mieć inne zdanie i nie lubić podgatunku s-f, do którego należą adaptacje komiksów. Nurtuje mnie jedno – po co marnujesz swój czas, oglądając takie filmy?
I jeszcze nerdrage – Wolverine ma adamantowe ostrza, nie tytanowe.
batman to chyba najbardziej realistyczna postać z całego cyklu ”superbohater” z universum DC i marvel. Tak jak już wcześniej pisałem, reżyser jest świetny. Mam nadzieje, że go nie wyrzucą i, że zrobi jeszcze inne filmy których nie lubię, np zielona latarnia, aquaman, i liga sprawiedliwych (chyba nawet nie ma takiego filmu). Liczę też na jeszcze 1 film o batmanie. W tej całej trylogii zabrakło mi 1 postaci, czyli pingwina (ewentualnie Mógł by jeszcze dodać Mr Freezee, albo człowieka zagadkę). A dlaczego zabrakło mi pingwina? Bo według Mnie, nrakuje tam wielkiego (i bogatego) przestępcy, który kontroluje cały świat przęstępczy w Ghotam. Wiem, że była taka postać w 1, ale to nie to samo co pingwin. I jeszcze jedno. Proszę Cię, Ryszardzie (Morze Studów) o obejrzenie filmu ”kick ass” Jeszcze bardziej realistyczny film od batmana. Jednak, jak będziesz go oglądać, to niech Cię nie znudzi początek. P.S. 12 czy 16 sierpnia wychodzi ”kick ass 2”
”dąc tropem immunitetów, jak to określiłeś – SPOILER ODNOŚNIE ZAKOŃCZENIA FILMU „MROCZNY RYCERZ POWSTAJE” jakim cudem Bruce Wayne przeżył wybuch bomby atomowej? Miał w swoim latadle (notabene „bardzo realistycznym”) lodówkę? Szczęśliwe zakończenie – na stare lata porzucił obowiązki Batmana i siedzi sobie w kawiarni we włoskim, o ile mnie pamięć nie myli, miasteczku.” Cóż, do końca nie odpowiem Ci na to pytanie, ale wiem, że Wprowadził on Dzipiesa (nie wiem jak to się pisze :(). Jednak nie wiem jak uciekł. No ale zakończenie na początku było smutne. Aż mi łzy poleciały :P. Wiesz do końca jednak nie był to happy end. Happy end był by wtedy, kiedy każdy by go lubiał, a on był w Ghotam nie Batmanem, ale Bruce’m Wyne’m.
KONTYNUACJA SPOILERA DO MROCZNY RYCERZ i MROCZNY RYCERZ POWSTAJE.
Jaskier! Ty chyba naprawdę patrzysz na to wszystko tak płytko. Ostatnia scena trylogii była symbolem, że to jest tylko jedna z możliwych wersji wydarzeń, że Bruce mógł podjąć inną decyzję i nie zostać batmanem, nie wrócić do Gotham i wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Że mógł być szczęśliwy, a wybrał szczęście innych. Morczy Rycerz zginął. I nie spłycisz mi tego filmu twierdząc że tak nie jest, bo tak samo twierdzi Inferno z którym na ten temat rozmawiałem, więc nie jest to tylko moje widzimisię.
Poza tym nawet gdyby przetrwał – jest bankrutem, pozbawionym rodziców, ukochanej osoby i swojego alter ego.
Swoją drogą taki Tony Stark najzwyczajniej w świecie sfajtał by się z majty, wysadził stroje i wywalił swój elektromagnes do morza gdyby coś groziło jego fortunie i dobrej reputacji, bo wszystko co robi to jedno wielkie przedstawienie pod publikę, zaspokajanie własnych żądz.
Natomiast przy wiedźminie padło nawet on ginie, właśnie dlatego że ginie pomimo tego że w pozostałych aspektach gorzej. Aczkolwiek nie przypominam sobie żeby pojawiła się tam jakaś wyższa technologia i generalnie wszystko opiera się na magii i toczy w innym świecie – czyli tam akurat sporo jest możliwe.
I zadałeś po raz kolejny to samo pytanie Bard – mam wrażenie że próbujesz mnie na siłę odstraszyć od Batmana i udowodnić samemu sobie że nie różni się od pozostałych przedstawicieli gatunku. Obejrzałem bo mi się trylogia Nolana podobała. Jak można iść na film mając w zamiarze obdarzyć go hejtem? Taka opinia kształtuje się podczas oglądania a nie przed nim. Po takim Hobbicie spodziewałem się cudów, a dostałem film akceptowany. Po filmach Marvela spodziewałem się że będą akceptowalne, a dostałem filmy nieakceptowalne. Z resztą akurat tutaj przyrównanie jest dobre bo w podobny sposób został zepsuty i odrealniony Hobbit. Z tą jednak różnicą że Hobbit poza tym co zostało odrealnione coś w sobie ma, a Iron Man już niekoniecznie.
Carbon Fett: miałem dokładnie to samo pod koniec filmu! Aż mi łzy poleciały. I to właśnie świadczy o jego jakości. :)
Nie próbuję Cię odstraszyć od Batmana, pytam o pozostałe. Skoro nie podobał Ci się „Avengers”, to po co oglądałeś wcześniejsze filmy z serii? Nie spotkałem się jeszcze z opinią, że któryś z solowych filmów przebija kulminacyjną produkcję z pierwszej fazy, więc po co się męczyłeś „Thorem” i trzema częściami „Iron Mana”?
Nie widzę w ostatniej scenie filmu „Mroczny Rycerz powstaje” żadnego symbolizmu – Wayne uciekł od bycia Batmanem, rzucając tanie hasło, że każdy może nim być. Zostawił Gotham. No i uciekł do Włoch, gdzie popija sobie kawkę w towarzystwie pięknej kobiety.
Jest komiks, w którym zmistyfikował swoją śmierć, żeby wyszkolić całe pokolenie „Batmanów”. To jest posunięcie w stylu Mrocznego Rycerza. Nie ucieczka. To była decyzja scenarzysty i Nolan dał temu pieczątkę, a ja absolutnie tego nie kupuję i mam do tego prawo. Ty masz z kolei prawo twierdzić inaczej.
Filmy Nolana siłą rzeczy różnią się od tych Marvela. Reżyser przyjął inną konwencję (która zaczęła się niestety rozpraszać w ostatniej części) i miał do tego prawo. Ty masz prawo bezdyskusyjnie akceptować wszystkie jego decyzje, a ja mam prawo krzywo na nie patrzeć.
Nie wiem, co zrobiłby Tony Stark z filmowego uniwersum, ani żaden inny. Musisz jednak pamiętać, że w pierwszym filmie, pomimo grożącego firmie ryzyka, Tony decyduje się na zaprzestanie produkowania broni, czym przecież Stark Industries zajmowała się od zawsze, montuje sobie zbroję i zaczyna walkę z terrorystami. Ot tak i to pierwsze, co robi po powrocie do Ameryki.
Zresztą, dlaczego miałby wysadzać zbroje? Staje do walki z Mandarynem, stara się walczyć ze swoimi wadami. Po stracie zbroi staje do walki bez niej, a przecież żaden z niego ninja.
Owszem, Batman jako taki jest moim zdaniem postacią ciekawszą, ale nie ten z filmów Nolana.
Czyli wytłumaczenie w stylu „zrobił to za pomocą magii, to była magia i nie trzeba tłumaczyć, jak działa” ma sens, ale wytworzenie pierwiastka w zmontowanym na szybko laboratorium przez genialnego inżyniera przy pomocy modelu tego pierwiastka sensu nie ma? (Dla mnie scena ta była niesamowicie abstrakcyjna, bo się na chemii nie znam, ale udowodniła wiarę Howarda Starka w syna i potwierdziła geniusz Tony’ego, poza tym żarcik z prototypem tarczy Kapitana był zabawny.)
No właśnie pierwiastka nie da się ot tak stworzyć. Nawet geniusz musiał by nad tym parę miesięcy posiedzieć (mówiąc geniusz, mam na myśl Starka), natomiast On stworzył to w parę minut. To jest, jak byś miał talent pisarski, ale w parę minut nie stworzysz książki. Tak po za tym, to lubię Iorn Mana. Sam pomysł mi się bardzo podoba. Jednak wykonanie już nie. Ostatnio Marvel wypuszczał takie słabe filmy jak : Avengers, Niesamowity Spiderman, Thor, Kapitan Ameryka, Iron man 3 itp. Ale muszę przyznać, że The Wolverine wyszedł świetnie. Jest realistyczny i dostaje wpierdziel (oczywiście nie jest workiem treningowym). Dobrze radzę się na niego wybrać do kina, bądź po szukać po internecie filmu.
Haha. Jak ja uwielbiam zestawienie słów „fantastyka” i „realizm”.
Cała dyskusja jest bez sensu, bo zapominacie o jednym kluczowym słowie. Bard jest na tropie, więc podpowiem.
Słowo klucz to: KONWENCJA.
W ramach konwencji ( w tym wypadku fantastycznej/fantastyczno-naukowej) autorowi przypada prawo kreacji świata w taki sposób jak mu się podoba. I ZAWSZE będzie on realistyczny. Jest taka fajna teoria, która mówi o istnieniu równoległych uniwersów. I prawa rządzące w owych uniwersach nie muszą mieć nic wspólnego z „naszymi” prawami.
Przytoczę All przykład z Twojej pierwszej odpowiedzi.
Mówisz, że wejście na 3. piętro po pionowej ścianie jest niezwykłe… ja powiem, że nierealistyczne, bo ja tak nie potrafię, nikt z moich znajomych tego nie potrafi, ani nie widziałem nikogo kto by potrafił.
Ale jeśli napiszę opowiadanie, które dzieje się w świecie, który wgląda jak nasz (ale tylko przypadkiem), gdzie istnieje ktoś kto będzie potrafił to zrobić, dopiero wówczas będzie to niezwykłe, ale realistyczne, a Ty, jako że czytając książkę wchodzisz do mojego świata nie masz prawa tego negować.
Mogę też napisać opowiadanie, które dzieje się w świece, który wygląda jak nasz (ale tylko przypadkiem), gdzie każdy potrafi wejść na 3. piętro po pionowej ścianie, wówczas nie będzie to ani nierealistyczne, ani nawet niezwykłe. I znów, czytasz moją książkę, wchodzisz do mojego świata, więc zgadzasz się na akceptację moich praw. Nie hejtuj więc.
Tak chętnie przytoczyłeś Sapkowskiego, to proponuje poczytać jego „Rękopis znaleziony w smoczej jaskini” – Bard pewnie zna…
Na początku któregoś rozdziału jest tam cytat z jakiegoś wywiadu, zdaje się.
Idzie to mniej więcej tak (nie zacytuję, bo nie mam tej książki, czytałem ją w zeszłym roku, a w internecie jakoś nie mogłem znaleźć):
„Bardzo podobała mi się pierwsza połowa Pana książki, ale druga mniej – były tam gadające psy. Psy nie mówią. To była fantastyka, a ja fantastyki nie lubię…” (Bard, jak masz leksykon pod ręką i chwilę czasu to uzupełnij proszę)
Tak więc trochę luzu Panowie.
Pozdrawiam.
Służę uprzejmie.
A. Sapkowski, „Rękopis znaleziony w smoczej jaskini”, przedmowa do rozdziału ósmego, będąca fragmentem wywiadu
„Zdarza się wcale często, że słyszę od czytelnika: „Bardzo mi się spodobała pierwsza połowa pana książki, była po prostu wspaniała. Ale kiedy w drugiej połowie zaczęły się te szaleństwa, to się pogubiłem”. Krytyka byłaby może i konstruktywna, gdyby nie jedno zastrzeżenie – oto czytelnik oczekiwał romansu lud powieści realistycznej, a otrzymał mówiące psy. I pomyślał: „To być nie może. Psy nie mówią. To jest fantastyka. Fantastyki nie lubię, więc dalszego ciągu czytać nie będę”.
Kiedy zabieramy się do lektury, otaczający nas realny świat powinniśmy zawiesić na kołku jak palto – prawdziwym stanie się bowiem dla nas świat książki. Nie wolno nam stosować względem świata książki naszych własnych reguł i prawideł, książka tworzy bowiem swą własną rzeczywistość. Nieważne przy tym jest, czy to rzeczywistość Tolkiena z hobbitami, czy rzeczywistość Tołstoja z Anną Kareniną. Czytam i nie wolno mi stosować wobec książki reguł świata, który dla lektury porzuciłem”.
Dzięki wielkie.
I to chyba podsumowuje wszystko ;)