Jak zapewne część z Was wie, jeśli rozchodzi się o klocki, niebędące minifigami, wyjątkową sympatią darzę roślinność, zwierzyniec i jedzenie. Dlatego też dążę do pozyskania jak najszerszego zbioru tego typu elementów – z największym naciskiem ma się rozumieć na ich różnorodność. I tak mam: rybę z pirackiego zestawu z 2009 roku, torsy przypieczonych indyków – zamawiane z Allegro, całego unikalnego starego indyka – również zamawianego z Allegro, jabłka które… też chyba kiedyś zamawiałem z Allegro (kiedy jeszcze przed Dark Age budowałem wielką makietę Castle na sklejce), fiolki i butelki z różnych zestawów i figurek kolekcjonerskich, banana z banana balance, chleb i precla z Bag Endu, kiełbaski z polybaga i z Bag Endu, marchewki z różnych zestawów, rogalika z polybaga przywiezionego z Anglii przez Notkę i ciasto z saszetki Simpsonów.
Teraz wychodzi na to, że wcale nie musiałem zbierać tego tak po kawałku – wystarczyło poczekać na kalendarz adwentowy LEGO City 2014. Ma prawie wszystko co do tej pory udało mi się w zakresie jedzenia zdobyć! I w zasadzie naprawdę nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony super, że ktoś kto tak jak ja ceni sobie tego typu elementy, będzie miał do nich łatwy dostęp. Z drugiej strony jednak mam wrażenie, że przez to ich nie doceni – tak jak ja doceniłem je poznając je i zdobywając po kawałku. No i jakby nie patrzeć ten kalendarz trochę deprecjonuje moje dotychczasowe zbiory, więc nie jest dla mnie paradoksalnie żadnym powodem do radości. Cóż, na szczęście nie ma wpływu na przyjemność z jaką zdobywałem te elementy, część po części przez te lata. ;)
Skusicie się na ten kalendarz?
Podobają mi się te przedmioty i na szczęście sporo z nich mam. Samego kalendarza nie kupię jakoś nigdy nie mogłem się całkiem przekonać do tego typu setów. Zawsze wolałem kupić sobie za te pieniądze jakiś porządny zestaw.